Info

avatar Cześć! Z bikestats.pl przejechałem 11705.33 km, z czego 2397.00 w terenie.
Średnia prędkość: 21.56 km/h.
Więcej o mnie


button stats bikestats.pl

Moja maszynka do samotności

Unibike Evolution 2006

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alabastrovy.bikestats.pl

Kategorie wycieczek

Moje zdjęcia rowerowe

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:89.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:03
Średnia prędkość:17.73 km/h
Maksymalna prędkość:43.94 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:17.91 km i 1h 00m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
20.05 km 0.00 km w terenie
01:03 h 19.10 śr. km/h
Prędk. maks. 36.26 km/h

Środa, 30 maja 2012
Kategoria W pojedynkę
Link




Poznawanie lubelskich ścieżek rowerowych i co za tym idzie samego miasta.

Piorąc ubrania rowerowe usłyszałem dziwny stukot w pralce - szybko stwierdziłem brak licznika. Zatrzymałem pranie tuż przed wirowaniem nie licząc na to, że licznik będzie działał. Otworzyłem pralkę i zobaczyłem dzielnego bohatera wieczoru, który ustawił się wesoło ekranem do publiczności wyświetlając liczbę przebytych dziś kilometrów. Pozostawiłem go do wyschnięcia i wygląda na to, że jest sprawny. Nieświadomie przeprowadzony test na wodoszczelność zakończony sukcesem. Test na odporność na wysokie obroty podczas wirowania chyba nie jest konieczny :)



Dane wyjazdu:
18.56 km 0.00 km w terenie
00:50 h 22.27 śr. km/h
Prędk. maks. 43.94 km/h

Poniedziałek, 28 maja 2012
Kategoria W pojedynkę
Link




Lublin - Szerokie - Lipniak - Dąbrowica - Motycz - Uniszowice - Szerokie - Lublin

Dane wyjazdu:
11.00 km 0.00 km w terenie
00:35 h 18.86 śr. km/h
Prędk. maks. 0.00 km/h

Poniedziałek, 21 maja 2012
Kategoria W pojedynkę
Link




Odbiór uchwytu do licznika z paczkomatu, a potem nieplanowana rundka po Czubach i Węglinie.

Dane wyjazdu:
7.70 km 0.00 km w terenie
00:20 h 23.10 śr. km/h
Prędk. maks. 0.00 km/h

Niedziela, 6 maja 2012
Kategoria W pojedynkę
Link




Na wrzesiński dworzec kolejowy, potem w pociąg do Lublina, z lubelskiego dworca do lubelskiego mieszkania. Pierwszy kontakt roweru z ziemią lubelską odbył się w towarzystwie deszczu.
Sama podróż pociągiem - dramat! Do samej Warszawy staliśmy z Wiolą i rowerem koło kibla - tylko takie słowo pasuje tutaj, przepraszam - blokując jednocześnie wejście do wagonu - innego sposobu nie było. Pociąg maksymalnie zatłoczony, przedział rowerowy nieosiągalny. Razem z nami jechał gość również z rowerem - chciał kupić bilet u konduktora płacąc kartą. Ale w pociągach TLK oficjalnie nie można płacić kartą! Po kilku minutach niegrzecznego tłumaczenia przez konduktora o tym jakże wspaniałym "udogodnieniu" okazało się, że panowie posiadają terminal, pan z rowerem zapłacił, ale stało się to "w drodze wyjątku". Mnie się to nie mieści w głowie. Poza tym w pociągach można teraz pić alkohol, więc przez całą podróż przeciskali się między podróżnymi podpici jegomoście, którzy w WC zrobili sobie palarnię i składowisko butelek po piwie i wódce. DRAMAT, DRAMAT, DRAMAT! Ja rozumiem, że po Tanich Liniach Kolejowych nie powinienem spodziewać się zbyt wiele, ale pomimo tego, że jestem w życiu dość wyrozumiały, to uważam, że jakieś minimalne standardy cywilizacyjne powinny zostać zachowane - niestety, czułem się w pewien sposób poniżony. Podejrzewam, że ta podróż wybiła mi z głowy wszelkie pomysły przemieszczania się pociągiem w towarzystwie roweru. Szkoda.

Zdjęcie dało się zrobić dopiero wtedy, gdy podróżni wysypali się z pociągu w Warszawie. Dalsza podróż wyglądała normalnie, ale rower pozostał na swoim miejscu w ramach protestu.


Krajobraz w pociągowym WC po podróży:


Dane wyjazdu:
32.25 km 0.00 km w terenie
02:15 h 14.33 śr. km/h
Prędk. maks. 0.00 km/h

Sobota, 5 maja 2012
Kategoria W towarzystwie
Link




Przy okazji pobytu we Wrześni pierwsza od wielu miesięcy wyprawa rowerowa - z Wiolą, Bartkiem i moim tatą. Pogoda początkowo wyśmienita. Po zjedzeniu lodów w Czerniejewie (które zafundował nam tata) musieliśmy wiać do domu, bo przyszła burza; odrobinę zmoczył nas deszcz, przed którym ukryliśmy się w zagajniku. Burza nas goniła, więc droga powrotna szybko umykała nam spod kół. Już w samej Wrześni przy rowerze Bartka odkręcił się pedał, nie dało się go przykręcić, więc biedaczysko pedałował jedną nogą, ale dojechał do domu bez problemu. To jego pierwsza wycieczka w tym roku, ale dzielnie zniósł jej trudy.

Niepełny skład, brakuje fotografującej Wioli:


A tu wszyscy, u celu:


Postój w lasku w drodze powrotnej. Niektórzy się nudzili...


Niektórzy nie marnowali czasu. Pedałowali...


Wspinali się na drzewa...




...i z nich skakali.


Burza w tle, ale na popisy zawsze jest czas :)